Byliśmy już w Czechach wjeżdżając od Dolnego Śląska do kraju ołomunieckiego, by poznać pasmo Jesioników i północną część tego regionu. Tym razem nie kombinowaliśmy – plan na weekend był prosty – szybka podróż z Krakowa autostradą A4, na Śląsku zmiana na A1, mało już odczuwalna granica z Republiką Czeską i po 2 godzinach i 45 minutach z jedną krótką przerwą na kawę byliśmy na miejscu. Czyli gdzie? Naszym pierwszym celem było Valašské Meziříčí czyli Międzyrzecze Wołoskie”. Brzmi egzotycznie? Sami byliśmy zaskoczeni, ale nie tyle nazwą, co tym, że tak sprawnie poszło.
Gdzie zaplanować wyjazd gdy mamy do dyspozycji weekend lub kilka dni więcej, ale wydaje się nam, że w granicach 2-3 godzin jazdy samochodem od Krakowa, byliśmy już wszędzie…? No to zaskoczymy Was – wybierzcie Czechy jakich nie znacie i zaplanujcie wypad do kraju zlinskiego, którego głównym miastem jest Zlin. Nic Wam nie mówi ta nazwa? Nie szkodzi, czytajcie dalej 😉
No to skoro dojechaliśmy, to gdzie tak naprawdę jesteśmy na tej mapie Czech? Kraj zlinski to region administracyjny obejmujący południowo-wschodnie Morawy i skraj Karpat. Na pewno nie byliście i nie planowaliście tutaj wizyty! A zatem zapraszamy do Czech. Nie będziecie żałować. Mamy dla Was trasę, z wieloma atrakcjami dla całej rodziny, którą i my pokonaliśmy.
Skoro zahaczamy o Karpaty, a nazwach co rusz pojawia się nieprzypadkowo słowo „wołoski/e” to znaczy że i tutaj mieli do czynienia z Wołochami i ich osadnictwem. Pierwsza wzmianka o mieście, w którym się zatrzymaliśmy na początek naszej czeskiej przygody czyli Wołoskim Międzyrzeczu pochodzi z roku 1297. Jako pełnoprawne miasto jest znane od roku 1377. Początkowa nazwa Meziříčí (Meziříčí z języka czeskiego to: „Międzyrzecze”), wzięła się stąd, że leży ono między rzekami Dolna Beczwa i Górna Beczwa, które się tu spotykają i tworzą rzekę Beczwę. Proste. Przymiotnik „Wołoskie” otrzymało dopiero w XVIII wieku, a skąd się wziął, to też już napisaliśmy. Dzisiaj liczy sobie ok. 30 tys. mieszkańców i należy do największych miast regionu o nazwie Morawska Wołoszczyzna. Dla nas miasteczko ma swój urok, z zabytkową zabudową miasta, kameralnym centrum, gdzie w miłej atmosferze można spędzić kilka dni, ale traktując to miejsce jako bazę wypadową do odwiedzenia okolicznych atrakcji.
Tak też uczyniliśmy (przeczytajcie na dole tekstu naszą rekomendację hotelu w tym miasteczku, bo był to jeden z najlepszych naszych wyborów w ostatnich latach… Reichova Vila i naprawdę nie trzeba ***** gwiazdek) i ruszyliśmy na wschód. Cel: Rožnov pod Radhoštěm i plan na cały dzień z pięknym zakończeniem. Ale po kolei.
Na terenie miejscowości znajduje się skansen wsi wołoskiej (Valašské muzeum v přírodě), które składa się z trzech części: Drewnianego Miasteczka (na zdj. poniżej), Doliny Młyńskiej oraz Wołoskiej Wioski, pięknie wkomponowanej w okoliczne wzgórza i pagórki. Początki tego obiektu sięgają już prawie 100 lat i uwierzcie mi, wszelkie stereotypy o „nudnym skansenie” itp. opinie można włożyć między bajki, gdyż ten kompleks naprawdę warto zwiedzić. Niech za rekomendacje posłuży ponad 1000 opinii z google, z których średnia to 4.8/5. W każdej z wymienionych części natrafimy na oryginalne drewniane budynki przeniesione z okolicy oraz kopie i rekonstrukcje historycznych budynków stojące w naturalnym krajobrazie. Dzięki temu muzeum przemawia do zwiedzających w każdym wieku, a przekaz wzmacniają liczne wystawy oparte na prawdziwych historiach pojedynczych osób i całych rodzin mieszkających i pracujących na Wołoszczyźnie w przeszłości. Do tego jak spojrzymy na kalendarz imprez odbywających się tutaj, w tym różnych warsztatów (np. Co vařily naše babičky…), szczególnie w okresie letnim, to praktycznie co dzień „coś się dzieje”. Ze swojej strony polecamy imprezę pn. Ondrášova valaška, która odbywa się zazwyczaj w drugi czerwcowy weekend. Szczegóły tego i innych wydarzeń zawsze możecie sprawdzić na stronie internetowej muzeum -> www.nmvp.cz/roznov.
W Rożnowie mieliśmy plan, aby odwiedzić także miejscowy browar, który może poszczycić się warzeniem piwa od 1712 roku. Co więcej, poza tradycyjną czeską gospodą i możliwością degustacji kilku rodzajów piwa, oferuje on szereg usług dodatkowych, ale o tym za chwilę. My naszą wizytę rozpoczęliśmy od krótkiej lekcji tego, jakie piwo warzone jest w tym miejscu, i jakie są najważniejsze jego składniki. Oprócz oczywiście najważniejszego – czyli świetnej jakości WODY, jest to słód. Najczęściej spotykany słód w piwie to słód jęczmienny, choć w piwowarstwie korzysta się też z innych zbóż słodowanych np. pszenicy i żyta. Rodzaj i parametry użytego słodu mają znacznie dla smaku, koloru i aromatu piwa.Ale czego jeszcze można zakosztować w rożniawskim browarze…? Są to kąpiele piwne mające służyć celom zdrowotnym! A w związku z tym, że jest tam także hotel, można sobie taki relaksacyjny pakiecik wykupić i zakosztować takiego odpoczynku.
Wybierając się do tej części Czech dostaliśmy od naszej znajomej misję do wykonania w postaci poszukiwań mitycznych „FRGALY”. Cokolwiek to miało znaczyć, mieliśmy je znaleźć, kupić, a potem spróbować tzn. zjeść. A najlepiej jak byśmy od razu znaleźli sobie warsztaty, na których uczy się tradycyjnie jak takie „frgale” się robi…
Tradycja wypiekania frgalów, nie tylko „od święta”, mamy wrażenie wraca, bo coraz częściej można je zakupić w lokalnych piekarniach, co i nam się udało na przedmieściach Międzyrzecza w piekarni Cyrilovo pekařství, która ma kilka punktów w okolicach tych dwóch miasteczek. Ale znajdziecie je także w innych piekarniach regionu. U Cyrila frgale powstają w 9 odmianach z różnym nadzieniem, ale i tak tajemnica ich smaku ukryta jest w dodawanym do nich rumie z masłem… Mniam, mniam.W celu dalszego poznawania kraju zlinskiego ruszyliśmy w stronę stolicy regionu – Zlina. A że droga prowadzi przez skraj Beskidów, opadających w stronę wypłaszczonych Moraw, to nie brak krętych serpetyn, jak i punktów na trasie, w których można zatrzymać się by uchwycić piękne krajobrazy.
Zlin to miejsce, w którym swoją rewolucję obuwniczą rozpoczął w 1894 roku Tomasz Bata, którego zakłady w kolejnych dekadach XX w. powstały także m.in. w małopolskim Chełmku, Radomiu czy Krapkowicach. Ale wróćmy do Zlina, w którym warto zatrzymać się choćby na jeden dzień, by poznać bliżej funkcjonalistyczną architekturę, która jest wyjątkowa nie tylko w skali kraju, ale i całego świata! A wszystkiemu winien ten jeden człowiek – Tomasz Bata – szewc, biznesmen, wizjoner, który zmienił oblicze tego morawskiego miasta, trendy w światowym obuwnictwie i zasady skutecznego zarządzania. Ale czy miasteczko, w którym dominują fabryczne budynki, osiedla socjalne specjalnie zbudowane dla pracowników fabryki butów Bata i muzeum butów mogą być ciekawe? Mogą, bo jeśli zaczniemy ich „zwiedzanie” od poznania początków firmy Bata i człowieka, który miał tak niesamowitą i spójną wizję, tworzy się nam się obraz kompletny.
Jeśli pogoda Wam dopisze, to warto poznawanie Zlina rozpocząć od wizyty w słynnym budynku biurowym nr 21. Tzw. mrakodrap (czyli drapacz chmur) zaprojektowany przez Vladimíra Karfíka został wybudowany w latach 1937-38 i z miejsca stał się główną siedzibą firmy. Z 16 piętrami i wysokością 77,5 metra przez pewien czas był najwyższym budynkiem w Europie! A biuro szefa umieszczono w windzie… W 2004 roku wieżowiec został przebudowany, a następnie ulokowano w nim Urząd Krajowy i Urząd Skarbowy. Ponadto na dachu budynku wybudowano nadbudówkę z kawiarnią i tarasem widokowym, z którego można podziwiając okolice, można poznać zamysł na miasto przemysłowe Tomasza Baty.
Na terenie fabrycznego kompleksu, w budynku nr 14 znajdziemy także dawne muzeum butów ze słynną ekspozycją Baty, które dzisiaj funkcjonuje jako Muzeum Moraw Południowo-Wschodnich w Zlinie. Warto zazanczyć, że w listopadzie 1944 r. Zlin został zbombardowany przez aliantów. Po wojnie miasto przemianowano na Gottwaldov, zakłady znacjonalizowano, ale przy odbudowie zachowano batowską architekturę, którą można podziwiać do dzisiaj.
Nas w Zlinie pogoda tego dnia nie rozpieszczała, ale już w kolejnym – na który zaplanowaliśmy wizytę w zlinskim ZOO – mieliśmy idealną aurę. Tym bardziej, że miejscowy ogród zoologiczny zlokalizowany został w naturalnej dolinie przez którą wiedzie ścieżka, którą można wyruszyć w podróż dookoła świata w jeden dzień. Moje córki były zachwycone móc zobaczyć i poznać ponad 200 zwierząt z czterech kontynentów i wiele akcentów etnograficznych, które nadają poszczególnym częściom świata niepowtarzalny charakter.
My zaczęliśmy odwiedziny w zlinskim ZOO od Zatoki Rejnoku, która jest jedną z nielicznych w Europie tego typu ekspozycji, gdzie można pogłaskać płaszczki morskie, a nawet nakarmić je krewetkami (!). Dla dzieci – niezapomniana przygoda. Po krótkiej przygodzie z płaszczkami ruszyliśmy w „podróż” przez kolejne kontynenty – Afrykę, Azję, Australię i Amerykę. Wizyta ta, z krótkimi przerwami na zabawy (atrakcje dla dzieci w dużych dawkach) i jedzenie, zajęła nam dobre 6 godzin, a trasa, którą przeszliśmy przekroczyła 12 km! Moje córki, poza spotkaniem z płaszczkami, najbardziej urzekła wizyta u rodziny słoni i Zyqarri – pierwszego afrykańskiego słoniątka w Czechach, zaś moją żonę – hala tropikalna Yucatan. Osobiście najlepiej odpocząłem w ogrodzie japońskim Mu-Shin, który jest największy w całych Czechach. Już wkrótce do zoo w Zlinie po 25 latach wracają także największe koty z Ameryki Południowej – jaguary.
Jako praktyczne rady pamiętajcie o tym, że bilety do zoo w Zlinie taniej kupicie on-line przez stronę internetową ZOO. Z kilku parkingów bezpośrednio przy wejściach do ogrodu zooligicznego pamiętajcie, że dwa z nich są bezpłatne – zawsze to kilkaset koron na hranolku i pivo.
Dla tych, którym kondynacja lub inne problemy zdrowotne nie pozwalają na dłuższe wędrówki, polecamy skorzystanie z „zoo-expressu”, który objeżdżą specjalną trasą praktycznie cały ogród zoologiczny, więc także i w ten sposób możemy dotrzeć do najdalszych zakątków ogrodu.
Zupełnym odkryciem podczas objazdu kraju zlinskiego było dla nas KOVOZOO. I tutaj pozytywne zaskoczenie tyczy się każdego z nas, bez względu na wiek! Już oceny tego obiektu na google były dla nas zastanawiające (4.8/5 na podstawie prawie 5 tys. opinii), a im więcej staraliśmy się znaleźć na jego temat informacji, tym bardziej byliśmy ciekawi tego, co zastaniemy na miejscu. Aby dotrzeć do KOVOZOO należy ruszyć ze Zlina drogą nr 55 wzdłuż rzeki Morawy (jest także scieżka rowerowa) na południowy-zachód. Po niespełna godzinie docieramy do Starégo Města u Uherského Hradiště i parkujemy pod złomowiskiem…
Właścicielem Kovozoo jest bowiem Ekologiczne Centrum Recyklingu rec Group, które zajmuje się utylizacją różnego rodzaju odpadów. Celem projektu jest przekonanie dorosłych i dzieci, że z pozornie niepotrzebnych odpadów mogą powstać ładne, ciekawe i pożyteczne rzeczy. Dzięki temu, stworzono metalowe figury zwierząt, które stanowią niezwykłą atrakcję i przyciągają wielu zwiedzających. Co więcje – każda z nich to prawdziwe dzieło sztuki, a wykonywane są przez miejscowych kowali artystycznych, a także przez pracowników i dyrekcję firmy! Obecnie na terenie obiektu znajdziemy ponad dwieście pięćdziesiąt figur zwierząt i kolekcja stale się powiększa. Samo zobaczcie, bo my dość długo chodziliśmy z szeroko otwartymi buziami, podziwiając artyzm tych rzeźb!
Pomysł i wykonanie: 10/10. Czy warto odwiedzić ? Koniecznie. My spędziliśmy w tym miejscu całe popołudnie, że zabrakło nam czasu inną atrakcję nieopodal – Bonsaicentrum-museum Isabelia.
Będąc w okolicy warto zahaczyć także o miejscowość Modra, w której odnajdziecie Archeoskanzen Modra oraz ekspozycję Żywa woda. Miejsce to jest także dostępne dzięki cyklotrasom i stanowi niejako wstęp do prawdziwych Moraw południowych…
Skansen archeologiczny w Modrej to doskonały przykład słowiańskiej osady obronnej – grodu warownego pełniącego funkcję ośrodka władzy w czasach państwa wielkomorawskiego (IX wiek). Skansen tworzą budowle, których fundamenty odwzorowują układ obiektów archeologicznych, więc część nadziemna tych budowli to konstrukcje hipotetyczne.
Tuż obok zlokalizowana jest ekspozycja Żywa woda, która jest największą ekspozycją naturalnych ekosystemów bagiennych i słodkowodnych. Ciekawostką, nie tylko dla dzieci, jest z pewnością tunel słodkowodny, znajdujący się poniżej lustra wody, dzięki któremu można choć na chwilę przenieść się do świata ichtiofauny…
Oczywiście wizyta w Czechach bez „smazenego syra z hranolkamy i tatarką” się nie liczy, więc i podczas tego wyjazdu robiliśmy liczne testy kulinarne. Do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać, czy testy te nie zasługują na oddzielny tekst z rekomendacjami właściwych lokali gastronomicznych, w których nasze kubeczki smakowe kipiały ze szczęścia ;))
Posłuchaj programu Między Biegunami o kraju zlinskim na antenie Radia Kraków:
https://www.radiokrakow.pl/audycje/sladami-tomasza-baty-przez-kraj-zlinski-czechy
Więcej o kraju zlinskim w internecie znajdziecie na:
- FB: www.facebook.com/vychodnimorava
- stronie www, ktora krok po kroku jest tłumaczona na język polski www.vychodni-morava.cz
a także fanpage’ach odwiedzonych przez nas obiektów:
- FB ZOO Zlín: www.facebook.com/zoozamekzlin
- FB Archeoskanzen Modrá: www.facebook.com/archeoskanzenmodra
- FB Živá voda Modrá: www.facebook.com/zivavodamodracz
- FB Kovozoo: www.facebook.com/kovozoo
- FB Valašské muzeum v přírodě v Rožnově pod Radhoštěm: www.facebook.com/VMPRoznov
- FB Rožnovské pivní lázně/pivovar: www.facebook.com/roznovskepivnilazne
Rekomendowane noclegi na trasie:
Międzyrzecze Wołoskie – Reichova Vila, miejsce to możemy uznać za jedno z najlepszych w jakich spaliśmy w ostatnich latach – pod każdym względem. Stosunek jakości do ceny – rewelacja. Śniadanie – pychota, komfort pokoi, łóżka, wyposażenie – wszystko super. Do tego parking do oknem pokoju, uprzejma obsługa. Naprawdę dajemy 6/5!
Zlin – tak jak baza noclegowa w Międzyrzeczu Wołoskim czy w Roznavie jest bardzo zróżnicowana i na wysokim poziomie, tak w Zlinie brakuje tej „średniej” półki i szału nie ma. Wybraliśmy więc obiekt komfortowy o nazwie Hotel Galaxie (czysto, przyjemnie, ale pokoje z podstawowym wyposażeniem, standard taki turystyczny plus). Plusem obiektu była sala zabaw dla dzieci na parterze obiektu. Hotel typowo transferowy 😉 Więc sprawdzony, OK, ale jak macie inną, lepszą opcję, to bierzcie!
Artykuł powstał w ramach współpracy z Czech Tourism.